Witam Państwa na moim... Nie, dobra, nieważne. Wiecie co. Wiecie gdzie. I pamiętajcie: jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o emocje.
(Aktualizowane, jeśli bogowie pozwolą, co drugą środę.)

poniedziałek, 17 września 2012

TEGS teaser #2

Jego głębokie, błękitne oczy były wręcz zniewalające; i kiedy ruszyła z wolna ku jego wyciągniętej dłoni, słyszała coraz to głośniejsze bicie własnego serca. Od kiedy spotkała go po raz pierwszy, czekała tylko na ten moment. Po chwili, która zdawała się trwać rok, była wreszcie w jego ramionach, z jego dłońmi błądzącymi po ciele i wargami na jego wargach.
Wiedziała, że tak nie można. Wiedziała, że nie jej było dane go mieć. Ale między nimi wisiało napięcie, które musiało zostać rozładowane, inaczej związałoby ich i nigdy nie odpuściło.

Lecz nie mogli odpuścić, nie przez kolejne kilka lat. Bliźnięta, którym dała życie, bliźnięta z jego krwi, były chyba najwspanialszym, co ją kiedykolwiek spotkało. Radość ich wspólnych uśmiechów sprawiała, że ich rodzice pragnęli się wzajem jeszcze mocniej niż wcześniej. Ich marzenia się spełniły i przez te parę dni w tygodniu mogli czuć się jak prawdziwa rodzina, mimo że taką nie byli, a świadomość tego tkwiła gdzieś w ich sercach, czekając tylko, by wyrosnąć i siać wątpliwości.
Ciągnęli to przedstawienie, tę parodię, przez cztery lata. Bliźnięta o niczym nie wiedziały, przekonane tym dziecięcym przekonaniem, że nic nigdy się nie kończy. Aż do pewnego dnia, kiedy Papa wrócił do domu z twarzą pobrużdżoną smutkiem i mały chłopiec zrozumiał nagle, że ostatni raz widział swoją ukochaną, półślepą siostrzyczkę. Puścił rękę matki i zamiast witać Papę odnalazł w głębinach poduszki naszyjnik z rzemyka i starego pierścionka mamy. Miał to być prezen dla niej, ale on jakoś wiedział, że następne, piąte urodziny spędzi bez niej.

Powiedział, że się dowiedziała. Nie miał pojęcia jak, ale odkryła jego drugie życie i groziła rozwodem. Mówił, że to byłaby dla niego miażdżąca porażka, gdyby do tego doszło, że nie miałby jak łożyć na własną rodzinę. Odparła, że jakoś by sobie poradzili i wszystko dobrze by się skończyło, ale wtedy on przypomniał jej o chorobie ich małej córeczki i zamilkła. Oczywiście, miała wybór, ale nie był to w istocie żaden wybór. Albo odmówi, zatrzyma swą miłość i będzie bezradnie patrzeć, jak jej dzieci marnieją w oczach, albo zaakceptuje ofertę kobiety, której nigdy nawet nie widziała, i straci jedno dziecko, by mieć szansę pomóc drugiemu. Bo to, czego nieznana kobieta od niej chciała - to, czego zawsze chciała - był chłopiec, syn, którego nigdy nie mogła mieć.

Płakała, kiedy żegnała swą miłość pocałunkiem. Płakała, kiedy chłopczyk wcisnął własnoręcznie zrobiony naszyjnik w drżące rączki swojej siostrzyczki. Płakała, kiedy przytrzymywała dziewczynkę, podczas gdy jej niedoszły narzeczony delikatnie odrywał od niej dziecko, i szlochała, gdy jej utracony synek składał siostrze obietnicę, o której miał kiedyś zapomnieć.

1 komentarz:

  1. Masz talent do opisywania smutków i podłości. Oszczędność słów się ceni gdy jest się po takim licealnym profilu jak moja osoba.

    OdpowiedzUsuń